wtorek, 11 listopada 2014

Ogłoszenie

Hej!
No więc. Tak. Obiecuję, że następna notka w grudniu. To będzie taka extra notka z okazji świąt. Ostrzegam, że trochę się podzieje. :D Dziękuję za komy. 
Życzę miłego czytanka. Do zobaczenia.
Olusia

poniedziałek, 10 listopada 2014

Nowi wrogowie

Hej! 
Wybaczcie moją małą nieobecność. Po prostu tego wszystkiego jest okropnie dużo. Oto kolejny rozdział. Miłego czytania. Dłuższy post gratis za długie oczekiwanie xd.  

Rozdział IV

Nowi wrogowie

Znalazłem się w bardzo paskudnym miejscu jak dla syna Posejdona. Podziemie - ciemne, zimne, wilgotne. Zero otwartych przestrzeni, żadnego świeżego powietrza. Rozejrzałem się wokół. Stałem w jaskini. Była przynajmniej na 4 metry wysoka i na 2 szeroka. Ściany miały szaro- ciemny kolor. Słyszałem wodę kapiącą ze ścian. Wow, to już jest połowa sukcesu. Posejdon byłby zadowolony. Po jaskini były porozwalane ciężkie i duże głazy. Miały poszarpane i ostre krawędzie. Przyjrzałem się jaskini uważniej. I dopiero teraz zauważyłem, że nie ma większości stropu jaskini. Dlatego też było tak jasno. Oprócz nocnego światła do tej groty wpadało inne światło. Światło ognia wydobywające się z dziury niedaleko mnie. Przesunąłem się ostrożnie w stronę dziury tak, by nie wejść w plamę światła. Usłyszałem syk.
- Poddaj sssię, sssynu Hadesssa. Pozwól nam zwyciężyć.
Syn Hadesa jęknął.
- Nigdy. 
Z przerażeniem uświadomiłem sobie, że głos należy do Nico Di Angelo. 
Przerażający głos znowu się odezwał.
- Twój przyjaciel, sssyn Posssejdona ma trudne zadanie do wykonania herosssku. Pomożesz mu jeśli się poddasz.
Nico z determinacją w głosie powtórzył:
- Nigdy.
Sceneria nagle się zmieniła. Znalazłem się w dużym pomieszczeniu. Z okien padało błękitne światło padając na bialuteńkie ściany. Dębowe deski przykrywał drogocenny dywan w złoto- błękitne wzorki. Na dywanie znajdował się mały szklany stolik z dwiema szklankami pełnymi złocistego płynu i białą kartką papieru zgiętą na pół. Obok stolika znajdował się bujany fotel w którym siedział starszy mężczyzna. O bogowie, nie powiem przecież, że jest stary. 
Spojrzenie błękitnych oczu utkwione miał w rogu pokoju w którym zalegał cień. 
- No no, nieładnie. - powiedział zimnym aksamitnym głosem. - Nieładnie się tak spóźniać. 
 Zastanowiłem się do kogo to powiedział.Wstał. Jak na mężczyznę w jego wieku poruszał się niezwykle płynnie. Usilnie mi on kogoś przypominał. Pogładził swoją siwą brodę. Przeszedł kilka kroków i stanął. Przesunął wzrokiem po pokoju i popatrzył na tę kartkę papieru.
- Widzisz, Posejdonie. Jeśli chcesz uratować swojego syna przed Gają, gigantami, przepowiedniami i miłosnymi potyczkami na które skazała go ta Afrodyta, on nie może się spóźnić. 
Zmarszczyłem brwi. Posejdon? Kim jest ten starszy mężczyzna? Miałem mętlik w głowie.Wyobraźcie sobie Wasze mamy gotujące jakiś obiad. Używają najczęściej do tego celu takich drewnianych łyżek. Mieszają nimi w garnku i mieszają. Ja właśnie tak się czułem. Jakby mi ktoś w głowie mieszał drewnianą łyżką.
Z rogu pokoju wyszedł mężczyzna. Odrazu poznałem w nim mojego ojca. 
Posejdon uśmiechnął się cierpko. 
- Więc pośpiesz swojego syna, tytanie. 
Tytan. Ojciec. Ten błękitny blask padający z okna... no jasne. Jaki ja jestem głupi. Byliśmy w oceanie. Mój ojciec znajdował się u tytana Okeanosa. Annabeth powiedziałaby teraz: " Ale ty jesteś ślepy, Glonomóżdżku. Nie dziwię się, że jesteś synem Posejdona. Żadne inne dzieci bogów nie są tak tępe jak ty czasami." 
Tylko co Posejdon robił u Okeanosa? 
Starzec uśmiechnął się z chłodną uprzejmością. Nagle drzwi po mojej prawej stronie otworzyły się z rozmachem. Do środka wpadł młody chłopak. Jego oczy miały dokładnie taki sam odcień błękitu jak oczy Okeanosa. Jego postać była na tyle dziwna, bo miał krótkie szare włosy. Wyglądał tak ogółem, jakby uciekł z domu wariatów. 
- Ojcze Okeanosie. - powiedział chłopak i ukląkł na jedno kolano.
Mężczyzna spojrzał uważnie na swojego syna.
- Witaj, Iveyesie. Wstań proszę i przywitaj swojego w pewnym sensie krewnego. Posejdona, Olimpijczyka i boga mórz. 
Oczy Iveyesa zapłonęły nienawiścią. 
- Olimpijczyk? A co on tu robi? - zapytał chłodno.
Okeanos machnął ręką. Usiadł z powrotem na bujanym krześle. 
- Formalności, synu. Nie zabawi tu długo. 
Posejdon w milczeniu patrzył się to na tytana to na jego syna. 
- Dobrze. Więc przejdźmy do tych " formalności ", tytanie. 
Starzec położył dłoń na kartce papieru i przesunął ją w stronę boga mórz. Uśmiechnął się z zadowoleniem. 
- Widzisz, on mu pomoże. Na razie twój Jackson musi pokonać Kronosa. A nasz tytan zbiera okrutne żniwa. I po swojej śmierci zbierze jeszcze okrutniejsze. 
Wziął rękę z kartki i sięgnął po napój. Upił łyk. Pokazał głową na kartkę.
- Jest jego. Daj mu ją. 
Sen urwał się gwałtownie. Usiadłem błyskawicznie na łóżku oddychając ciężko. Poczekałem aż oczy przyzwyczają się do ciemności panujących w pokoju. Gdy zacząłem widzieć coraz wyraźniej wstałem i zacząłem się ubierać. Założyłem dżinsy oraz pomarańczową koszulkę Obozu Herosów. 
Ojciec knuł coś z Okeanosem. I z jego synem. Zastanowiłem się jakim cudem tytan mógł mieć dzieci takie jak ludzkie. Zawsze myślałem, że tytani gardzą śmiertelnikami. Po za tym, na pewno gdyby tytan miał dziecko z śmiertelniczką nie byłoby to takie zwyczajne dziecię. 
Wyszedłem z mojego domku kierując się na plażę. Usiadłem blisko wody. Oparłem się na łokciach i obserwowałem pełnię księżyca. Pomyślałem, że fajnie by było pocałować córkę Ateny podczas pełni księżyca. Romantyczna noc. Do tego atmosferę stwarzał delikatny wiaterek. Zastanawiałem się już nad pójściem i zbudzeniem Annabeth gdy usłyszałem znajomy szum. Poczułem czyjąś obecność.
- Synu. - usłyszałem. 
Nie poruszyłem się. Pomyślałem tylko ze sarkazmem o jego tajemnicy. Posejdon usiadł koło mnie. Siedzieliśmy tak w ciszy przez moment aż w końcu wypaliłem:
- Nie powiedziałeś mi. 
Bóg mórz westchnął. 
- Mam wrażenie, że musimy porozmawiać. 
Cisnąłem garść piasku do wody. Romantyczna pełnia księżyca z Posejdonem?
- A ja, tato - powiedziałem - mam nie tylko wrażenie.      

Translate