poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział V cz. I Misja - Czara okeanosa, mit o Perdadodylesie

Hej! Na początek chcę wszystkim czytelnikom życzyć wesołych i szczęśliwych świąt oraz błogosławieństwa Bożego. Piszę co prawda przed świętami, ale...
Mam nadzieję, że notka się spodoba.


Postanowiłam to zrobić dzisiejszej nocy. Miałam nie dość, że dużo do zrobienia to jeszcze mało czasu. Po wyjściu z domku Posejdona, ominięcia wścibskich herosów i dociekliwych pytań dotarłam do siebie. Korzystając z okazji, że nikogo nie było w domku Ateny (wszyscy byli przy ognisku) otworzyłam kilka moich tajnych kryjówek. Wyciągnęłam z nich kilka spiżowych granatów, bomb wybuchających spiżowymi odłamkami, multiwitaminy Hermesa (na wszelki wypadek) i wiele innych rzeczy. Spakowałam je wszystkie do plecaka. Jak zwykle zabrałam ze sobą mój sztylet. Gdy stwierdziłam, że jestem gotowa ruszyłam ku granicy obozu. Musiałam coś zdobyć. Coś cennego dla całego Greckiego świata. Dostałam w tym celu misję od Posejdona. I przepowiednię...
Przyszedł do mnie podczas snu.
" Ja i syn Posejdona staliśmy na plaży całując się bez opamiętania. Czułam, że tracę już nad sobą kontrolę. Położyłam dłonie na jego piersi i odepchnęłam go lekko.
- Percy. - wydusiłam z siebie. - Dość. 
On tylko uśmiechnął się tym swoim irytującym uśmiechem za który miałam ochotę go powiesić. 
- Nic takiego nie robię. - zrobił niewinną minę. Przyciągnął mnie do siebie i wtulając twarz w moje włosy wyszeptał:
- Chcę ci tylko uświadomić, że niedługo będziemy się mogli sobą cieszyć.
Zesztywniałam w jego ramionach. Odsunęłam się i spojrzałam mu w twarz. Jego oczy miały dziwny wyraz. Poczułam nagle złość. Co znowu zrobił?
- Percy! -warknęłam i cofnęłam się o jeszcze jeden krok. - O czym ty mówisz? Masz kogoś... innego?
Nagłe podejrzenie zaczęło we mnie narastać. Nie, to nie możliwe. Do Percy'ego to nie pasowało. Nie mógł mi czegoś takiego zrobić. Popatrzyłam na niego sceptycznie próbując go wybadać. To było coś dziwnego. 
Percy stał spokojnie. Przechylił tylko lekko głowę w bok i nagle dokonał przemiany... w boga mórz. Jasna poświata otoczyła Posejdona. Zmrużyłam oczy zasłaniając je ręką. 
- To ty. - wykrztusiłam. - Posejdonie.
Uklękłam a on skinął mi głową.
- Witaj córko Ateny.
Wstałam powoli i przyjrzałam się mu. Był ubrany w spodnie trzy czwarte i hawajską koszulę. W jego dłoni lśnił potężny trójząb. Niebieskie oczy odznaczały się na mocno opalonej skórze a czarne włosy opadały na czoło. Nie trzeba było wiele by stwierdzić, że Percy jest podobny do Posejdona. Wystarczył jeden rzut okiem. 
Nagle poczułam niechęć do tego boga. On i moja matka byli wrogami chociaż ja i Percy jako dzieci boskich rodziców zawarliśmy pokój między naszymi domkami.
Posejdon stał i lustrował mnie wzrokiem czekając na moje słowa.
- Czego chcesz ode mnie, Posejdonie? - zapytałam.
On w odpowiedzi uśmiechnął się ukazując mocne, białe zęby.
- Zawsze wy, herosi myślicie, że jeśli bóg kontaktuje się z herosem to czegoś od niego chce. 
Wzburzyłam się. 
- Bo z reguły tak jest. - odparłam chłodno. 
Posejdon westchnął i przytaknął.
- No tak. Niestety tak jest. Jesteście naszymi " narzędziami ". I... och, no cóż. - powiedział.
" Narzędziami ". Nie powiedziałbym, ze spodobało mi się to słowo. Faktem było to, że bogowie często posyłali nas na misje i jeśli chcieli coś załatwić, to tylko przez herosów. 
Bóg usiadł bezceremonialnie na piasku wbijając trójząb obok siebie. Woda zaszumiała zmywając linię brzegową. 
- Widzisz, Annabeth. Jesteście nam potrzebni i myślę, że Atena też już ci to zakomunikowała.
Tak, prawda. Była u mnie niedawno... 
- I co z tego? - zapytałam spokojnie starając się nie tracić cierpliwości.
Mężczyzna spojrzał na morze. 
- Widzisz... morze nie lubi być karane. To morze lubi karać. Karać tych, którzy są jej wrogami. Przychodzi czasami taki moment gdy morze posłucha kogoś nieodpowiedniego... i kara nie tych których powinno. 
Zmarszczyłam brwi. Posejdonowska poezja? O co mu chodziło? Zaczynałam się niecierpliwić. Odwrócił głowę w moją stronę. Jedną ręką przesypywał piasek między palcami. 
- Percy może zostać ukarany przez morze. Ty możesz mu pomóc uniknąć tej kary.
Zbladłam nieco. Pochyliłam się w stronę Posejdona marszcząc groźnie brwi. 
- Co to znaczy: " Percy może zostać ukarany przez morze." ? - zapytałam niskim głosem.
Pokiwał ponuro głową. 
- Byłem przed pokonaniem Kronosa u tytana opływającego ziemię...
- Okeanosa. 
- Tak. - potwierdził. - Liczyłem wtedy, że Okeanos się do nas przyłączy i stanie po naszej stronie. Nawet mieliśmy cel. Odnaleźć legendarną Czarę Okeanosa i napoić nią jego dzieci i mojego syna. - urwał. 
Czara Okeanosa... Czym jest ta Czara? Jakimś artefaktem? Mogła nim być, bo wnioskując ze słów mojego rozmówcy potrzebowali jej do misji z Kronosem. 
- Czym była ta Czara? - zapytałam bez cienia wątpliwości, że mi odpowie.
Wyprostował się lekko i chwycił trójząb. Po chwili znowu go puścił i wymamrotał parę greckich słów. Był nieswój. Był dziwny. 
- Znasz może pogłoskę, że każdy tytan może mieć dzieci z śmiertelniczkami lecz żeby te dzieci były takie jak ludzkie muszą skorzystać z danego artefaktu?
Pokręciłam głową.
- Tak więc każdy tytan ma taki artefakt. Jak i nasz tytan - Okeanos. W różnych miejscach są te artefakty. Niektóre są nadal i wiemy o nich a inne się zgubiły, zaginęły i nie pamiętają o nich nawet tytani. - umilkł na moment pozwalając przetrawić mi nowo usłyszane informacje. Skoro Zoe była córką tytana to przed tym jak "dostała" ludzkie ciało była kimś innym?
Gdy zmarszczyłam brwi powiedział:
- Zapewne myślisz o Zoe. Ona też skorzystała z artefaktu swego ojca. W tym przypadku z Pieczęci Atlasa. - znowu urwał a po chwili kontynuował. - Są takie mity, które nie zasługiwały by być wpisane do wielkiej Mitologii. Jednym z takich mitów jest mit o Perdadodylesie. 
Wyciągnął kartkę, rozwinął ją i zaczął czytać.


Mit o Perdadodylesie który poszukiwał Czary 

Perdadodyles zrodził się z łona Ktamys - greckiej kobiety zamieszkałej w Atenach. Jego ojcem był Okeanos - tytan opływający Ziemię. 
Wygląd Perdadodylesa był okropny. Odstraszał nim wszystkie zwierzęta.  Miał włosy z glonów, skrzela zamiast płuc, dwie nogi jak każdy człowiek tylko z kręgosłupa wyrastała mu potężna płetwa. Tors i ramiona pokryte miał zielonymi łuskami ostrymi jak brzytwa. Jako swoją broń dzierżył dwuząb. 
W takowej postaci syn tytana miał odnaleźć Czarę, której płyn nada mu ludzki wygląd. Więc Perdadodyles wziął dwóch potężnych syrenów i ruszyli w podróż po całej starożytnej Grecji lecz poruszali się tylko w wodzie. Zmęczony i znękany wizją nieodnalezienia Czary, Perdadodyles coraz bardziej się zniechęcał. Aż pewnego razu u brzegów wyspy Krety posłyszał płacz. 
A płakała to młoda kobieta imieniem Dolytmis. Perdadodyles zdziwił się trochę, ale zaciekawiony postanowił wyjść i zobaczyć. Nakazał swoim towarzyszom utworzenie potężnej kuli wodnej.
Gdy zrozpaczona Dolytmis ujrzała kulę a w niej przerażającą szkaradę już chciała uciekać... lecz coś ją urzekło w tej szkaradzie. Patrzyła na jego wygląd i na smutne oczy i nagle sama wyrzuciła z siebie wszystko co ją męczyło.
A zaczęło się od tego, że Dolytmis pewnego pięknego dnia wyszła z młodym mężem na spacer. Dziękowali bogom za dobrobyt i szczęście. Dolytmis prosiła o piękne i mądre dziecię a jej małżonek, Krintos prosił o sławę i bogactwo. Od dawna marzyło mu się, że zostanie bohaterem. Próbował w wszelakich zawodach lecz nic z tego nie wyszło.
Spacerowali sobie po plaży gdy naraz Krintos potknął się o coś. Gdy zobaczył o co aż krzyknął.
- Och Dolytmis, spójrz! Przecież to legendarna Czara której to wszyscy królowie Krety i Grecji poszukują od lat!
Dolytmis westchnęła tylko. Ją nie interesowało bogactwo. Bardziej chciała mieć dzieci być szczęśliwą u boku męża. Młodzieniec zachwycał się Czarą i powiedział znowuż:
- Wiesz moja kochana, krążą pogłoski, że gdy ktoś napije się z Czary ten będzie niezwyciężony!
Pochwycił Czarę a woda wzburzyła się gniewnie.
- Krintosie. - szepnęła Dolytmis. - Zostaw to lepiej bo Pan Posejdon się na nas pogniewa. Nie wiesz czy to jego Czara.
Lecz Krintos był zbyt oczarowany i już podnosił Czarę do ust. Gdy wlał płyn znajdujący się w Czarze wytrzeszczył oczy i wyszeptał:
- O bogowie darujcie mi...
I padł martwy. Dolytmis widząc martwego męża krzyknęła i poszła w płacz. Szlochała rozpaczliwie. W taki stanie też zastał ją Perdadodyles. Wydał z siebie kilka dźwięków i pokazał na Czarę. Dolytmis od razu zrozumiała o co chodzi. Na swoje nieszczęście sięgnęła po Czarę i podała ją synowi tytana. A ten ująwszy ją w dłonie zrobił łyk. W jednej chwili z potwornej szkarady wyłonił się piękny i przystojny lecz o okrutnym charakterze młodzieniec. Porwał swoją broń i przebił nią biedną Dolytmis.
W krótkim czasie wojowniczy syn tytana został niezapisanym nigdzie królem Krety.


 Gdy zakończył, zamyśliłam się. Skoro ta Czara pozwalała temu kto z niej upił być niezwyciężonym... oznaczało by to, że Posejdon chce podarować ją swojemu synowi. 
- Gdzie jest ta Czara? - zapytałam.
Posejdon skrzywił się i schował kartkę do kieszeni na piersi.
- Problem jest w tym, że nikt nie wie gdzie. Sam Okeanos jej szukał, szuka jej nadal, ale bez skutków.
Zaczęłam bawić się sztyletem. Była ostatnio u brzegów Krety. Wynikało by to z tego mitu. Tylko nie wiemy czy Perdadodyles nie zabrał jej gdzieś i nie zakopał.
- Czy Czara działa tylko na synów tytana Okeanosa czy też na wszystkich półbogów? - zapytałam znowu.
- Działa na wszystkich synów morza. Na Percy'ego też zadziała. Właśnie o to chodzi. Musisz znaleźć ten artefakt i dostarczyć go memu synowi. Będzie potężniejszy. - odparł.
Tylko czy ja tego chcę? Czy chcę aby Percy był potężny? Co jeśli się zmieni? To może pokrzyżować nam nasze przyszłe plany. 
- Chcieliście jej użyć już wcześniej?
- Zgadza się.
- Aby pokonać Kronosa.
- Prawda.
Jęknęłam w duchu. I co by to dało?
- Co z Gają? Ona dalej planuje. - stwierdziłam.
- Nie tylko ona. - mruknął Posejdon. - Okeanos też.
Zdumiałam się. Zmarszczyłam brwi.
- Ale... myślałam, że wszyscy tytani zostali pokonani. 
Parsknął. 
- Nie, córko Ateny. Okeanos uciekł. Znienawidził mnie całkowicie po tym jak podczas wojny z nim zabiłem jego syna. 
Świetnie. Kolejny wróg do kolekcji. A będzie ich tylko więcej. Przymknęłam oczy myśląc intensywnie. 
- Jak znajdę tę Czarę... co dalej?
Mój rozmówca sięgnął wzrokiem po za horyzont.
- Dasz ją Percy'emu. Napije się z niej i ruszycie na misję. Pokonacie Gaję w jej domu. Nie pozwolicie się jej przebudzić. Zbierzecie się wszyscy razem... 
- Wszyscy razem?
- Wielka Siódemka Półbogów. - odpowiedział. - To tyle córko Ateny. Na razie tyle. 
Wstał z piasku. Sięgnął po trójząb wyciągając go z piachu. Już miał się rozmyć, ale nagle zamarł. Wyciągnął coś z kieszeni. Posłał to w moim kierunku.
- Potrzebujesz jej, córo Mądrości. Zinterpretuj ją dobrze. I jeszcze jedno. Z Czary ja już mówiłem może napić się każdy syn morza. Będzie potężny i będzie mógł zamienić się w dowolną postać. Tylko nie w zwierzęta. Będzie panował nad królestwem morza. I to niesie ze sobą straszne konsekwencje. - powiedział.
Chwyciłam kartkę a on zniknął. Otworzyłam ją powoli. Widniał na niej tekst zapisany po grecku.
Z ręki brata zginiesz
z Czary się napijesz
zguba twych przyjaciół blisko
gdy słońce zawiśnie nisko
serca czyste nienawiść pokryje
wróg największy grecką ziemię zryje

Czułam ja wszystko wokół zamiera. O bogowie... to przepowiednia dotycząca Percy'ego. Teraz jego los jest w moich rękach. Przyjrzałam się kartce. To nie była cała przepowiednia...
c.d.n.   

niedziela, 7 grudnia 2014

Ogłoszenie

Witam serdecznie!
W związku z tym, że zniknął mi gdzieś przy wszystkich zmianach pierwszy rozdział spróbuję go napisać jeszcze raz. Może nie będzie idealnie taki sam, ale znaczenie będzie miał identyczne. :D
Blog po prostu strzelił focha forever.
Chyba, ze się jeszcze gdzieś odkopie to będziecie wdzieli, że się pojawił.

Translate