czwartek, 15 stycznia 2015

Ogłoszenie

Moi drodzy!
Następny post przypadnie nieco na początku lutego więc w ferie.
Od ferii ruszą również luźne opowiadanka, które będą
zamieszczane na stronce pod tytułem:
Zapraszam do czytania... no i również do komentowania!

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział V cz. II Misja - Czara Okeanosa, mit o Perdadodylesie

Miłego czytanka!
 
Zatrzymałam się na moment przed granicą obozu. Zastanawiałam się czy nie wziąć pegaza. W końcu zdecydowałam i zawróciłam. Cicho wchodząc do stajni przyjrzałam się uważnie każdemu pegazowi. Zobaczyłam Mrocznego i pomyślałam, że może coś powiedzieć Percy'emu. Podeszłam do niego a siano zaszeleściło pod moimi stopami. Wyciągnęłam dłoń i pogładziłam jego pysk.
- Hej. Ładny jesteś, wiesz? - oznajmiłam mu.
Zarżał cicho i szarpnął łbem jakby chciał powiedzieć: " No przecież wiem. ". Uśmiechnęłam się lekko.
- Kochasz swojego szefa, co nie?
Potakujące rżenie. Westchnęłam.
- Ja też. I jeśli go kochasz to nie chcesz go martwić, prawda? - zapytałam już szeptem.
I znowu rżenie, ale przeczące. Pokiwałam głową.
- Tak też myślałam. - pochyliłam się nieco bliżej i spojrzałam uważnie w oczy pegaza. - Wiem, że domyślasz się co chcę zrobić. Ja myślę swoje a ty swoje. Lecz o cokolwiek Percy by się nie pytał związanego ze mną... Nie mów mu. Nie martw go jeśli go kochasz.
Po mądrych oczach Mrocznego zobaczyłam, że zrozumiał. Pogładziłam go po łbie. Patrząc na niego nagle moje oczy zaszły łzami. Zalały mnie wspomnienia. Tyle z Percym przeżyłam... a teraz mogę go już nie zobaczyć. Pomyślałam o naszej nocy i mimowolnie się uśmiechnęłam. Zostawiłam mu coś na pamiątkę. Mam nadzieję, że mnie tak szybko nie zapomni. Stałam tak przez dłuższą chwilę zastanawiając się którego pegaza wsiąść. I tak czy siak zobaczą zniknięcie jednego, to nie ma znaczenia. Mroczny zarżał tak jakby chciał żebym na nim leciała.
- To nie jest dobry pomysł. - mruknęłam ponuro. - Po za tym... jesteś zbyt cenny dla mojego chłopaka. Nie chcę mu odbierać wszystkiego co drogie...
Z wszystkich sił starałam się nie rozkleić. Zacisnęłam palce na rękojeści mojego sztyletu. Odwróciłam się plecami do Mrocznego i rozejrzałam się po pozostałych zwierzętach. Były różnej maści i koloru. Stare i młode... W oko wpadł mi pegaz o wielkiej białej plamie na boku. Podeszłam do niego. Tabliczka na jego szyi głosiła:
Pegazus
Pegaz złotego wieku

   Parsknęłam cichym śmiechem na tę dziwną nazwę. Tamten spojrzał na mnie jakbym postradała wszystkie zmysły, ale ja nie mogłam się opanować. Chichocząc poklepałam go po boku.
- Wybacz. - wykrztusiłam - Lecz po pierwsze co za dziwne imię a po drugie jeśli napis: " Pegaz złotego wieku" jest na twojej szyi to ktoś się musiał pomylić, ponieważ...
Dopadła mnie kolejna salwa śmiechu.
- ...ponieważ... - pokręciłam głową próbując się uspokoić - Po prostu pegazy złotego wieku wymarły. To nie możliwe...
Chwyciłam delikatnie jego wodze i ściągnęłam tabliczkę. 
- Ale cię wezmę.
"Ponieważ wierzysz, że jednak istnieję i mam umiejętności, których nie posiadają moi bracia."
  Usłyszałam. Zmarszczyłam brwi.
- Kto...
" Myślałem, że jesteś córką Ateny więc się domyślisz, że potrafię rozmawiać z każdym herosem. Działo się tak zanim Posejdon ograniczył dostęp innym półbogom oprócz swoim synom dostępu do władzy morza. Teraz niektórzy też mogą się ze mną porozumiewać, to znaczy ja z wami, ale tylko z tymi którzy są obciążeni błogosławieństwem lub klątwą morza." 
Zatkało mnie. Zlustrowałam go wzrokiem.
- Ty nie żartujesz...
Wyprowadziłam go z boksu. Przez cały czas w głowie siedziało mi mnóstwo pytań na jego temat, ale w jednej chwili uświadomiłam sobie, że nie mamy czasu. Zanim go dosiadłam do głowy wpadł mi jeszcze jeden pomysł.
- Poczekaj chwilę. - powiedziałam szybko. Znalazłam jakiś długopis i kartkę papieru. Zastanawiając się nad treścią napisałam kilka zdań. Gdy skończyłam szybko wsunęłam to za skórzany pas na ciele Mrocznego. 
- Pilnuj jej. - przykazałam. - Jest dla niego. 
Trącił mnie łbem. Uśmiechnęłam się krótko po czym wyprowadziłam Pegazusa na zewnątrz. Tam go dosiadłam. Czułam podekscytowanie i jednocześnie strach. Wiedziałam, że muszę tylko wypełnić tę misję. A czym się ona skończy... nikt tego nie wie. Obrzuciłam wzrokiem cały obóz gdy pegaz wystartował. Po chwili zatopiliśmy się w chłodnym mroku nocy. 
  
"Iveyes nie chciał się przyznawać, ale czuł się bardzo podekscytowany. Będą mieli gościa. I to wkrótce bo za kilka godzin. Już niedługo będą mogli uruchomić ten cały, układany latami plan. Plan dzięki któremu wreszcie coś osiągną. Wszyscy im ulegną. A oni w triumfie i chwale ruszą ku patronce- Gai. A ona zaś poruszy nieodwracalną reakcję łańcuchową. Bogowie runą na kolana przed nimi i będą błagać o litość. Tym razem nie pouciekają do Egiptu i nie pozamieniają się w zwierzęta jak poprzednio. Też nie wezwą na pomoc herosów bo ci będą martwi zanim nastąpi równonoc jesienna."

Mogłem się zgodzić z tymi wszystkimi myślami. I nawet się zgadzałem. Zawsze uważałem, że planowanie z najmniejszymi szczegółami daje nam przewagę. Teraz też ją mieliśmy. Przechadzałem się w te i we wte po moim pokoju z bujanym fotelem. Czekałem na przybycie mojego syna. Gdy usłyszałem pukanie zatrzymałem się na środku dywanu i powiedziałem: "proszę".
Drzwi uchyliły się i do środka wszedł Iveyes. Zbadał mnie krótko wzrokiem po czym chciał klęknąć, ale machnąłem ręką.
- Odpuść. Rad jestem, że cię widzę. Jak idą nasze przygotowania?
Obrzucił wnętrze pokoju dziwnym spojrzeniem i odpowiedział:
- Wspaniale, ojcze. Córka Ateny rusza właśnie na misję. Przechwycimy ją dokładnie nad Basenem Północnoamerykańskim. Wtedy...
Machnąłem ręką. Tych sposobów używano od setek lat począwszy od powstania świata i zawsze były skuteczne. Wykorzystywanie miłości między dwojga przeciwko nim. Opadłem na bujany fotel i pomyślałem o napoju turkusowym. Dzbanek i szklanki natychmiast pojawiły się na stoliku. Nakazałem usiąść chłopakowi i nalałem mu do szklanki napoju. Przez cały czas obserwowałem go uważnie. Kosmyk szarych włosów opadł mu na czoło. Pamiątka po unoszeniu sklepienia za Atlasa na rok przed kradzieżą pioruna piorunów Zeusa... Natychmiast przypomniała mi się zupełnie inna postać.
- Ach tak. - westchnąłem. - A sprawdzałeś jak się mają sprawy u Koluminotesa?
Jego źrenice nagle rozszerzyły się.
- Och na wszystkich syrenów... nie! - powiedział przerażony.
Przesunąłem palcem po krawędzi szklanki.
- Dlaczego?
Nie odpowiedział. Wbił wzrok w widok za oknem. 
- Nie sprawdziłeś, ponieważ dostałeś informacje więc nie musiałeś, zgadza się?
Pokiwał głową.
- Więc?
Z trudem na mnie spojrzał.
- Syn Posejdona ostatnio odwiedził Nico Di Angelo w Tartarze...
Przez moment trawiłem usłyszane informacje. Jak tylko dotarł do mnie sens usłyszanych słów...
- Że co?! - ryknąłem. - Jak?!
Uderzyłem pięścią w stolik. Podskoczył.
- Wytłumaczę ci wszystko... - zaczął ledwo panując nad drżącym głosem. 
Ryknąłem wściekle. Co za debil! Idiota! Jak mógł pozwolić na to żeby ten heros dostał się do syna Hadesa!
- Czy ty wiesz w takim razie jakie to niesie ze sobą konsekwencje?! - wrzasnąłem. - Jeśli tak się stało to syn morza wie więcej niż powinien! Czy wiesz co się wydarzy jeśli on znajdzie dziecko podziemia?! To jest zbyt ryzykowne bo dzieciak wie zbyt wiele!
Płonąca furia kotłowała się dookoła mnie. Zacisnąłem dłonie w pięści. 
- Nie możemy sobie pozwolić na porażkę. - wycedziłem. -Zbyt wiele mamy do stracenia.
Pokiwał ciężko głową. 
- Jasne. - mruknął. Wstał i wyszedł.

Nie miałem wątpliwości, że to on tu był... był... był tutaj. Czułem jego potężną aurę morza. Niestety nie tylko ja. Ta szkarada też go wyczuła. W życiu bym się nie spodziewał, że mogę zostać tak zrobiony w konia. Lecz byłem i przez to tu się dostałem. Cały czas byłem przetrzymywany w sali podziemia a ten stwór bardzo dobrze się bawił targając moją psychikę. Nie wiedziałem co jest takiego w tym miejscu, ale czułem się tu źle. A jako synowi boga podziemia nic mi nie powinno być. A było przez cały czas. Ból rozchodzący się falami po całym ciele i wizje przyszłości. Na piersi w kieszeni czułem niczym klątwę, ciążący dokument, który zdobyłem podczas jednej z moich wypraw. Dowiedziałem się z niego więcej niż był powinien się dowiedzieć i dlatego mnie zwabili w pułapkę. Żałowałem, że nie mogę ostrzec Annabeth przed misją, że to pułapka. Ta szkarada wszystko wyjawiła. Cały plan dotyczący tej córki Ateny. Było coś jeszcze. Coś co ukazywało się w moich wizjach. Przepowiednia i dziwne wątki. Gdy oddawałem się w ręce bólu jakiś głos recytował:

Dziecię Ateny nadchodzi
ono z Tartaru pochodzi
syna morza w mroku pogrąży
nienawiść w jego serce wdroży

Ukazywała się postać dziewczyny o niesamowicie ciemnych włosach i szarych oczach mądrości. Przed nią stało dziwne naczynie. Wyciągała ku niemu ręce. Niedaleko stał syn Posejdona z wykrzywioną bólem i żalem twarzą. Na przeciwko stała inna, wyższa od tej dziewczyny, ubrana w rzymską zbroję, trzymała gladiusa wycelowanego w pierś ciemnowłosej. Jej usta poruszały się w niemym zdaniu. Ja doskonale wiedziałem co to za zdanie. "Grecja krwią popłynie, chroń nas Odynie." To było swego rodzaju proroctwo. A przede wszystkim jeśli to co chciała wziąć ta dziewczyna było tym czego najbardziej się obawiałem w całym tym zamieszaniu, Percy ma prawdziwe kłopoty.

Skrzydła pegaza od jakiś dwóch godzin dobrze unosiły mnie w powietrzu. Na horyzoncie powoli rozcierał się złocisty blask wschodzącego Słońca. Obserwowałam uśpione jeszcze miasto i powoli powstający ruch na ulicach. Będę musiała się pośpieszyć aby jak najszybciej dotrzeć na plażę basenu Północnoamerykańskiego. Za niedługo będą tam ludzie. Jakbym była zmuszona do lądowania (a jestem, przecież muszę zrobić postój) to ludzie zobaczą tylko połamaną nastolatkę z popsutym samolotem. Jak na tak piękny widok na horyzoncie i zapowiadającą się pogodę było zimno. Byłam cała zmarznięta i wypluta z sił a to dopiero początek. W duchu przeklinałam noc kiedy przyszedł Posejdon w śnie. Teraz mogłam wygodnie leżeć obok syna Posejdona i zrzucić go z łóżka na Dzień Dobry.
Gdy dotarliśmy nad plażę Pegazus kołował przez moment a później wylądował na pustej jeszcze plaży. Kontakt pegazowych racic z ziemią był bolesny dla mojego tyłka, który zaprotestował. Pokręciłam głową z rezygnacją.
- Ty zawsze będziesz mi dokuczał, prawda? - zapytałam go a on w odpowiedzi zarżał.
Westchnęłam i z trudem zsunęłam się z jego grzbietu. Gdy wylądowałam na ziemi nogi ugięły się pode mną. Z trudem utrzymałam równowagę. Zmusiłam krnąbrne nogi do posłuszeństwa. Oddalając się od pegaza odwróciłam się wokół własnej osi aby się rozejrzeć. Zauważyłam samotnie stojącą budkę zbitą z drewnianych desek. Zmarszczyłam brwi. Sieciowe sklepy to zazwyczaj lęg potworów. Położyłam dłoń na rękojeści sztyletu i powolnym krokiem zbliżyłam się do budki. Mężczyzna, który tam był miał niechlujny zarost i bluzkę z napisem: "Super-Duper stoisko." poplamioną jakimś napojem. Gdy podeszłam uniósł głowę znad jakiegoś magazynu i spojrzał na mnie niezbyt sympatycznie.
- Widzę, że nie próżnujesz, córko Ateny. 
Zamarłam. Natychmiast wyciągnęłam sztylet. Tamten spojrzał na mnie krótko jeszcze raz i uśmiechnął się ponuro. Podniósł ręce w geście poddania.
- Ależ spokojnie. Nie jestem potworem.
Zacisnęłam wargi.
- To widzę. Kim jesteś?
Rzucił magazyn gdzieś za siebie i zatarł dłonie.
- Zawsze wy, herosi myślicie, że jeśli jest stoisko z jakimiś rzeczami to jest to lęg potworów. A potwory równa się problemy. Nie pomyśleliście może, że dla zmęczonego hałasem i kłótniami "arystokracji" podróżnika i sługi też należy się chwila wytchnienia? Że może on też chce wypocząć i zrobić wreszcie uczciwy interes?
Zmrużyłam oczy. Przyjrzałam się temu człowiekowi jeszcze raz. Średniego wzrostu, sprawiał wrażenie jakby takiego złodziejaszka i wędrownego człowieka, którego nie pasjonuje uczciwa robota. Jego sposób bycia przypominał mi bardzo... Hermesa?
- Jest pan Hermesem? - zapytałam podejrzliwie.
- Wiem, że jesteś Annabeth a pytam się: " Czy jesteś Annabeth?" Nie! Nie! Absolutnie! - pochylił się ku mnie. - Tak dziewczyno, to ja.
W tej chwili skończyła się jakakolwiek sympatia, którą miałam to tego człowieka. Nie lubiłam Hermesa a przynajmniej nie przepadałam za nim. Poszło o to, że kiedyś nie udzieliłam schronienia jego synowi i o to, że mu nie pomogłam. Od tamtej pory gdy mi to wytknął nie pałamy do siebie zbytnią miłością. 
Wzruszyłam ramionami.
- Co za różnica? Możesz mnie teraz zabić i pomścić się za syna. Czemu nie? Jestem pod ręką.
- Atena by mi tego nie wybaczyła.
- Percy też nie.
Skrzywił się. 
- Właśnie mam wrażenie, że on jeden próbował pomóc Lukowi.
Zawrzało we mnie.
- Też mu próbowałam pomóc, panie Hermesie! - krzyknęłam
- Tak?! - zagrzmiał. - To dlaczego on jest teraz martwy?!
Zamilkliśmy oboje. Patrzyliśmy się sobie prosto w oczy a między nami toczyła się walka na wolę. W końcu bóg złodziei odwrócił wzrok.
- Uważaj gdy będziesz lecieć. Morze może będzie cię miało za wroga mimo więzi łączących cię z nim. Powodzenia w poszukiwaniu Czary. - powiedział oschle.
Zatkało mnie.
- Skąd...
- Posejdon przedstawił propozycję misji na forum Olimpu. Oczywiście Atena wściekła się jak może jej córkę posyłać na misję bez jej pozwolenia i tak dalej. Bogowie wiedzą. Posejdon poręczył za ciebie... życiem.
Zachłysnęłam się.
- Że co?!
Hermes pokiwał głową.
- Tak. Lepiej żeby misja zakończyła się powodzeniem inaczej Posejdon zginie. A on będzie nam potrzebny.
Czułam oszołomienie. 
- Ale... dlaczego?
- Nie wiem. - burknął. - Cokolwiek ci powiedział i cokolwiek zrobił był świadomy w pełni swoich czynów.
Usłyszałam rżenie Pegazusa i jego głos w głowie. " Córko Ateny. Ludziki się zbliżają. Czas się kończy."  Pokiwałam głową. Hermes wycierając jakąś szklankę wskazał głową pegaza.
- Piękny. Opiekuj się nim bo on jest ostatni. Pamiętaj o ostrzeżeniu.
Nagle wszystko znikło. Przede mną teraz było puste miejsce. Kawałek plaży. Zawróciłam do skrzydlatego konia i dosiadłam go. 
- Leć. - rzuciłam.
Słońce już w pełni wyjrzało zza horyzontu i grzało przyjemnie po twarzy i ramionach. Pegazus wystartował. Gdy znaleźliśmy się nad lazurową wodą ta nagle wzburzyła się. Starałam sobie wmówić, że cudaczę, ale ta coraz bardziej się buntowała. Zacisnęłam wargi. Nagle woda eksplodowała tuż przed nami. Pegaz błyskawicznie wyminął słup wody. Zbladłam. Ta zaczęła nas otaczać. Poczułam coś zbliżonego do paniki.
- Do góry! - krzyknęłam.
Zarżał. Kolejny strumień wytrysnął i uderzył w w brzuch pegaza. Zaklęłam. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek innego odezwał się głos.
- Witaj córko Ateny. 
Rozejrzałam się błyskawicznie. Woda przysłaniała całe niebo tworząc jakby kopułę. Nikogo nie zobaczyłam.
- Nie szukaj bo nie znajdziesz! - odezwał się ponownie. - Brać ją. 
Woda zaatakowała mnie. Nie zrobiłam nic, bo wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. Czekałam na nieuchronne. Uderzyła we mnie z całą swoją siłą wyciskając powietrze z płuc. Pogrążając się w morskiej toni zobaczyłam twarz Percy'ego. Dlaczego? Dlaczego on?

czwartek, 1 stycznia 2015

Szczęśliwego...

No więc moi czytelnicy...
Życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku, ogólnie dużo szczęścia,
pech też się czasem przydaje bo daje kopa więc też go Wam życzę
no i ogólnie powodzenia w 2015 roku!
Olusia
  
A no i następny rozdział wkrótce!

Translate